Co pewien czas w kuchni zajmuję się nie tylko gotowaniem i pieczeniem. Przez parę dni z mąki, soli, gliceryny i wody zagniatałam porcję ciasta na masę solną i lepiłam anioły. Niektóre zostały już ususzone w piekarniku i pomalowane.
Są one podarunkami dla niektórych sąsiadów, znajomych i przyjaciół.
Poniżej przedstawiam część pierwszą:
1. Dla sąsiadki Bogusi, od której czasem dostaję super ostry czosnek, który hoduje jej mama. Czasem są to inne warzywa czy owoce.
2. Dla córek
3. Dla znajomych
4. dla koleżanki, z którą wymieniamy się winami
wtorek, 29 listopada 2011
poniedziałek, 28 listopada 2011
kolejna zupa
tym razem do zrobienia szybka zupa.
3-4 marchewki, 2 pietruszki, 1 mały seler, 3-4 ziemniaki obrać i zetrzeć na tarce o średnich oczkach. 2 pory, tylko białe części, umyć, przekroić wzdłuż i pokroić na półkrążki. W garnku zagotować wodę, włożyć gałązkę rozmarynu, posolić i trochę popieprzyć. Dodać wszystkie warzywa i gotować ok 10 -15 minut. Po tym czasie dodać starty na tarce żółty ser, może być jakiś ostrzejszy. Podawać na gorąco i np. groszkiem ptysiowym lub grzankami.
Smacznego.
Zupa serowa z groszkiem ptysiowym
3-4 marchewki, 2 pietruszki, 1 mały seler, 3-4 ziemniaki obrać i zetrzeć na tarce o średnich oczkach. 2 pory, tylko białe części, umyć, przekroić wzdłuż i pokroić na półkrążki. W garnku zagotować wodę, włożyć gałązkę rozmarynu, posolić i trochę popieprzyć. Dodać wszystkie warzywa i gotować ok 10 -15 minut. Po tym czasie dodać starty na tarce żółty ser, może być jakiś ostrzejszy. Podawać na gorąco i np. groszkiem ptysiowym lub grzankami.
Smacznego.
czwartek, 24 listopada 2011
były zawody, medale a teraz
W ostatni weekend dzieciaki uczestniczyły w zawodach karate. Musieliśmy pokonać trasę prawie 160 km, ale było warto. Dzieciaki dały z siebie wszystko, występowały, walczyły jak mogły najlepiej. Wynik: w sumie 5 medali ( jeden złoty i cztery srebrne).
A teraz na deser:
wykonana na podstawie przepisu nr.14 z książki pani Heleny Pendenkowskiej z 1920 roku z lekkimi modyfikacjami. Legumin w tej książce jest bardzo dużo: od owocowych po grysikowe i makaronowe. Książka napisana jest starym językiem, a miary wag i ilości to funty, kopy itp.
Zetrzeć skórkę z jednej cytryny.
Obrać 6 średnich jabłek, wydrążyć gniazda nasienne, pokroić na ćwiartki.
To samo zrobić z 2 dużymi gruszkami. Owoce włożyć do garnka, zalać połową szklanki wody i sokiem z całej cytryny. Udusić i ostudzić.
Marmoladę owocową przełożyć do miski, dodać skórkę z cytryny, 6 łyżek cukru pudru ( ilość cukru dostosować do kwasowości owoców), 5 żółtek i dobrze wymieszać.
Dodać starte na tarce półtorej suchej bułki.
W drugiej misce ubić na sztywno 5 białek. Delikatnie wmieszać do masy owocowej.
Naczynie żaroodporne wysmarować masłem.
Leguminę przełożyć do naczynia i zapiec. Piekarnik nagrzany do180 stopni, czas pieczenia ok 30 minut.
Podać ciepłą z bitą śmietaną lub jak ja z owocem granatu
Smacznego.
A teraz na deser:
Legumina z jabłek i gruszek
wykonana na podstawie przepisu nr.14 z książki pani Heleny Pendenkowskiej z 1920 roku z lekkimi modyfikacjami. Legumin w tej książce jest bardzo dużo: od owocowych po grysikowe i makaronowe. Książka napisana jest starym językiem, a miary wag i ilości to funty, kopy itp.
Zetrzeć skórkę z jednej cytryny.
Obrać 6 średnich jabłek, wydrążyć gniazda nasienne, pokroić na ćwiartki.
To samo zrobić z 2 dużymi gruszkami. Owoce włożyć do garnka, zalać połową szklanki wody i sokiem z całej cytryny. Udusić i ostudzić.
Marmoladę owocową przełożyć do miski, dodać skórkę z cytryny, 6 łyżek cukru pudru ( ilość cukru dostosować do kwasowości owoców), 5 żółtek i dobrze wymieszać.
Dodać starte na tarce półtorej suchej bułki.
W drugiej misce ubić na sztywno 5 białek. Delikatnie wmieszać do masy owocowej.
Naczynie żaroodporne wysmarować masłem.
Leguminę przełożyć do naczynia i zapiec. Piekarnik nagrzany do180 stopni, czas pieczenia ok 30 minut.
Podać ciepłą z bitą śmietaną lub jak ja z owocem granatu
Smacznego.
środa, 23 listopada 2011
zupa ziemniaczano - porowa z kiełbasą
Zupa ziemniaczano - porowa z kiełbasą
Zazwyczaj nikt nie lubi ciągnących się w zupie porów. Bo długie, bo ciągnące się.
Tutaj jest inaczej. A zatem:
Do gotującej się wody wkładamy umyte, ciemnozielone części porów z 2-3 sztuk. Białą część przekrawamy wzdłuż na połowy, a następnie na półkrążki. Odkładamy. Kilka ziemniaków kroimy w mniejszą kostkę, a małą marchewkę ścieramy natarce o małych oczkach. Kiełbasę najlepiej podwędzaną kroimy na półkrążki. Na patelni rozgrzewamy troszkę oleju, dodajemy mały ząbek czosnku i kiełbasę i podsmażamy wydobywając niesamowity dymny zapach.
Z garnka wyjmujemy pory ( te które gotowaliśmy, a one oddały nam smak do wody). Teraz wkładamy ziemniaki i marchewkę. Są pokrojone na małe części, więc gotować się będą krótko. Po 15-20 minutach dokładamy kiełbasę, jasne półkrążki porów, solimy, pieprzymy.
Na końcu wlewamy ok 300ml śmietany kremówki i podajemy.
Smacznego.
czwartek, 17 listopada 2011
jesteśmy głodni
tak zazwyczaj krzyczą dzieciaki, gdy wracamy po treningu do domu. Jedzenie musi szybko znaleźć się na talerzach. Gdy czasu mało, wtedy najlepiej przygotować coś co da się odgrzać lub migiem upiec.
Kilka piersi kurzych kroimy w kostkę np. 2*2 cm.
W misce mieszamy:
Teraz możemy robić co chcemy lub co musimy ( ja jadę z trójką na trening)
Po powrocie szybkie nastawienie piekarnika na 200 stopni, grzałki góra, dół i termoobieg. Wyłożenie na blachę ( wyłożoną papierem do pieczenia) szaszłyków, wstawienie do piekarnika na 20-25 minut.
Podczas pieczenia możemy przygotować szybki sos jogurtowo - szczypiorkowy:
Ja miałam jeszcze pokrojoną w paski różnokolorową paprykę, którą upiekłam razem z szaszłykami.
Szaszłyki z kurczaka w marynacie miodowej
Kilka piersi kurzych kroimy w kostkę np. 2*2 cm.
W misce mieszamy:
- 2 łyżki płynnego miodu
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżeczka papryki słodkiej
- trochę pieprzu
- 4-5 łyżek oleju
Teraz możemy robić co chcemy lub co musimy ( ja jadę z trójką na trening)
Po powrocie szybkie nastawienie piekarnika na 200 stopni, grzałki góra, dół i termoobieg. Wyłożenie na blachę ( wyłożoną papierem do pieczenia) szaszłyków, wstawienie do piekarnika na 20-25 minut.
Podczas pieczenia możemy przygotować szybki sos jogurtowo - szczypiorkowy:
- duży kubek jogurtu naturalnego
- 1 pęczek szczypiorku drobna pokrojonego
- słó, pieprz
Ja miałam jeszcze pokrojoną w paski różnokolorową paprykę, którą upiekłam razem z szaszłykami.
środa, 16 listopada 2011
przecież obiecaliście....
obiecaliście, obiecaliście
Dzieci potrafią być czasem niepocieszone, datą swoich urodzin. A mianowicie, chodzi o imprezę urodzinową, gdy urodziny "wypadają" w wakacje. Wtedy wszystkie koleżanki wyjeżdżają i świeczki na torcie urodzinowym, zdmuchuje się mając zgromadzoną dookoła siebie tylko rodzinę. Obiecaliśmy Danieli, że zorganizujemy imprezę koleżeńską później. Trochę czasu musiało minąć, by wszystko i wszystkich zgrać w jednym terminie.
Dziewczyny wybrały menu: chcemy pizzę, ok ale, każda zrobi sobie taką, jaką będzie chciała zjeść. Moja rola polegała na wyrobieniu i podzieleniu ciasta, przypilnowaniu pieczenia i zaserwowaniu gorących dań.
Przepis na pizzę tym razem był taki:
( mam kilka różnych i ciągle wybieram, przebieram, poszukuję nowego)
Ja potrzebowałam większej ilości spodów do pizzy, dlatego zrobiłam z 3ch porcji.
dziewczyny wybrały tylko podstawowe dodatki czyli: ketchup, szynkę, pieczarki i żółty ser. Było sporo śmiechu i zabawy.
Potrzebujemy upiec biszkopt w dużej prostokątnej blaszce.
Kolejna warstwa: śmietanowa
Na warstwę śmietanową ułożyć warstwę zwykłych herbatników, docisnąć.
I teraz ostatnia z warstw: czekoladowa
Ciasto wstawić do lodówki na kilka godzin.
Smacznego.
Dzieci potrafią być czasem niepocieszone, datą swoich urodzin. A mianowicie, chodzi o imprezę urodzinową, gdy urodziny "wypadają" w wakacje. Wtedy wszystkie koleżanki wyjeżdżają i świeczki na torcie urodzinowym, zdmuchuje się mając zgromadzoną dookoła siebie tylko rodzinę. Obiecaliśmy Danieli, że zorganizujemy imprezę koleżeńską później. Trochę czasu musiało minąć, by wszystko i wszystkich zgrać w jednym terminie.
Dziewczyny wybrały menu: chcemy pizzę, ok ale, każda zrobi sobie taką, jaką będzie chciała zjeść. Moja rola polegała na wyrobieniu i podzieleniu ciasta, przypilnowaniu pieczenia i zaserwowaniu gorących dań.
Przepis na pizzę tym razem był taki:
( mam kilka różnych i ciągle wybieram, przebieram, poszukuję nowego)
- 275 g mąki pszennej (dałam włoską do pizzy jaką dostałam w markecie)
- 1 łyżeczka drożdży instant (suchych)
- ciut soli
- 1 łyżeczka miodu
- 150 ml wody lub ciut więcej
- łyżka oliwy
Ja potrzebowałam większej ilości spodów do pizzy, dlatego zrobiłam z 3ch porcji.
dziewczyny wybrały tylko podstawowe dodatki czyli: ketchup, szynkę, pieczarki i żółty ser. Było sporo śmiechu i zabawy.
Nie było typowego tortu. Było ciasto z ulubionym sokiem córki, czyli znane już wielu osobom
ciasto Kubuś
Potrzebujemy upiec biszkopt w dużej prostokątnej blaszce.
- 3 białka ubijamy na sztywną pianę, pod koniec ubijania dodajemy 100 g cukru i 3 żółtka
- następnie w drugiej misce mieszamy 120 g mąki ( pół na pół pszenną i ziemniaczaną) z płaską łyżeczką proszku do pieczenia
- łączymy delikatnie masę jajeczną z mąką, wylewamy na natłuszczoną blaszkę i pieczemy w temperaturze 180 stopni C przez 20-25 minut. Studzimy w blaszce.
- 1litr soku ( uwaga, teraz butelki Kubusia czy Pysia mają tylko 900ml, czyli potrzebujemy 2 butelki soku. U mnie był to Pysio: marchew, jabłko, banan)
- 3 budynie waniliowe
- 3 łyżki cukru ( jeżeli budyń nie zawierał cukru)
- 1 kostka miękkiego masła o gramaturze 200g
Kolejna warstwa: śmietanowa
- 500 ml śmietany kremówki 36%
- 1 duże opakowanie cukru waniliowego
Na warstwę śmietanową ułożyć warstwę zwykłych herbatników, docisnąć.
I teraz ostatnia z warstw: czekoladowa
- 125 g masła
- 3 łyżki ciemnego kakao
- 2 łyżki cukru
- 50 ml mleka
- 1 łyżka żelatyny
Ciasto wstawić do lodówki na kilka godzin.
Smacznego.
sobota, 12 listopada 2011
piątek, 11 listopada 2011
czwartek, 10 listopada 2011
idąc do sklepu
Dzisiaj rano idąc do sklepu zrobiłam kilka zdjęć. Rano był przymrozek, ale w dzień po raz pierwszy od kilku dni, zamiast mgły ograniczającej widoczność wyszło słońce. Od razu miałam lepszy humor.
Niestety około trzynastej, dosłownie w parę minut pogoda zmieniła się diametralnie. Odebrałam syna ze szkoły, gdy wracaliśmy do domu, to jadąc w korku przede mną widziałam tylko 4 samochody. Wdoczność kiepska i zero na termometrze.
Syn, gdy przejeżdżaliśmy wiadukt nad obwodnicą powiedział: mamo jesteśmy w niebie.
Dwa dni wcześniej, poranna mgła była jeszcze dotkliwsza.
Ja zimna nie lubię, ale lekki mróz tworzy fajne wzorki.
Niestety około trzynastej, dosłownie w parę minut pogoda zmieniła się diametralnie. Odebrałam syna ze szkoły, gdy wracaliśmy do domu, to jadąc w korku przede mną widziałam tylko 4 samochody. Wdoczność kiepska i zero na termometrze.
Syn, gdy przejeżdżaliśmy wiadukt nad obwodnicą powiedział: mamo jesteśmy w niebie.
Dwa dni wcześniej, poranna mgła była jeszcze dotkliwsza.
Ja zimna nie lubię, ale lekki mróz tworzy fajne wzorki.
jesienne porządki cz2
Są to kolejne zdjęcia blach, form i takich cudaków kuchennych. Przyznaję się, nieraz nie mogę się oprzeć, najchętniej chciałabym mieć kilka serwisów kawowo-herbaciano-obiadowych, kilka różnych względem kształtu i koloru sztućców itp.
Z tymi niebieskimi poniżej wiąże się zabawna sytuacja. Mąż mojej koleżanki pojachał na delegację. A że bardzo lubiła ciasta, ciasteczka, jego żona nigdy do takich form spędzania czasu w kuchni nie miała chęci, pomyślał, że może zrobi coś, aby ją zachęcić. Z tej delegacji przywiózł jej sylikonowe formy gwiazdki i bałwanka. Jej mina pokazała wszystko, ona piec słodkości nigdy nie będzie. Tak właśnie stałam się właścicielką, pierwszych wtedy form sylikonowych.
Te poniżej można dostać w marketach i innych sklepach.
Z tymi niebieskimi poniżej wiąże się zabawna sytuacja. Mąż mojej koleżanki pojachał na delegację. A że bardzo lubiła ciasta, ciasteczka, jego żona nigdy do takich form spędzania czasu w kuchni nie miała chęci, pomyślał, że może zrobi coś, aby ją zachęcić. Z tej delegacji przywiózł jej sylikonowe formy gwiazdki i bałwanka. Jej mina pokazała wszystko, ona piec słodkości nigdy nie będzie. Tak właśnie stałam się właścicielką, pierwszych wtedy form sylikonowych.
Te poniżej można dostać w marketach i innych sklepach.
Etykiety:
formy blachy garnki,
inne
środa, 9 listopada 2011
jesienne porządki cz1
W końcu przygotowałam ogródek do zimy, wygrabiłam liście z trawnika, zwinęłam wąż, woda z rur była dawno spuszczona. Pomyślałam, że pójdę za ciosem skoro jestem w ciągu porządkowym, to zabiorę się za kuchnię. Na początek posegregowałam blachy i formy do pieczenia. Jak wszystkie wyjęłam naraz, to okazało się, że trochę tego mam.
Poniżej pierwsza partia
to jeszcze nie koniec, jutro część kolejna
Poniżej pierwsza partia
to jeszcze nie koniec, jutro część kolejna
wtorek, 8 listopada 2011
żeberka
Takie żeberka robiłam tylko kilka razy. Sama nie wiem dlaczego, bo są bardzo smaczne. Czasem problemem jest kupienie dobrych żeberek, na których jest sporo mięsa. Czasem na żeberka są tak powykrajane, że "nie ma na nich mięsa".
Potrzebujemy żeberkową harmonijkę ( ilość trzeba dobrać indywidualnie ja mogę powiedzieć, że udało mi się kupić 4 ładne, długie harmonijki) którą solimy, pieprzymy, posypujemy papryką słodką i trochę ostrą. Zwijamy je, wkładamy do miski i zalewamy piwem. Przykrywamy folią i odstawiamy na noc w zimne miejsce.
Następnego dnia rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Na blachę wykładamy żeberka, podlewamy trochę marynatą i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy ok 1,5 godziny, co pewien czas podlewamy marynatą. Pod koniec pieczenia żeberka smarujemy lekko miodem i podlewamy powstałym sosem.
Takie żeberka są kruche i soczyste.
Ja podałam żeberka z kuskusem i z zasmażonymi na maśle buraczkami.
Smacznego
poniedziałek, 7 listopada 2011
risotto z kaszy i dyni
Tak jak w poprzednim poście napisałam, przygotowałam kilka potraw na sąsiedzkie spotkanie. Tym razem we wszystkich królowała dynia. Miałam 2 dynie, każda po ok. 7 kg, i wszystko zagospodarowałam. Z jednej powstała zupa, a z drugiej ciasto z postu poniżej i właśnie risotto lub jak, niektórzy mówili gulasz dyniowy ( choć dla mnie gulasz to musi być mięsny).
Takie risotto widziałam u Gosi, pozmieniałam trochę proporcję i składniki.
Potrzebujemy:
Dynię odpestkować,obrać i pokroić w kostkę (1.5*1.5 cm). Papryki przekroić na pół i oczyścić. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Blachy wyłożyć papierem do pieczenia. Na tak przygotowane blachy wyłożyć dynię i papryki. Wstawić do piekarnika na 20-30 minut. Po tym czasie papryki od razu włożyć do woreczka foliowego i szczelnie zamknąć. Poczekać do lekkiego ostudzenia. Potem z papryki usunąć skórkę. Cebulę obrać, pokroić w piórka.
Ząbki czosnku pokroić w plasterki. Na oleju podsmażyć czosnej i cebulę, zdjąć na półmisek. Na tym samym tłuszczu podsmażyć kaszę, krótko 2-3 minuty, tak aby każde ziarnko obtoczyło się w oleju. Zalać 1 litrem buliony, trzymać na małym ogniu, mieszać i w razie potrzeby dolewać bulion. Gdy kasza będzie prawie miękka dodać po połowie porcji dyni, cebuli i papryki. Dusić do miękkości kaszy, mieszając co chwilkę. Dynia częściowo rozmaśli się i oblepi kaszę. Pod koniec połączyć razem resztę składników, doprawić. Przed podaniem sowicie posypać posiekaną kolendrą.
Smacznego.
Takie risotto widziałam u Gosi, pozmieniałam trochę proporcję i składniki.
Potrzebujemy:
- po 3-4 cebule białe, żółte i fioletowe ( czerwone)
- ok 8 papryk różnych : czerwone, żółte, zielone, pomarańczowe
- 0.5 kg kaszy jęczmiennej typu pęczak
- sporo kostek dyniowych
- średnia główka czosnku
- 2-3 litry bulionu lub rosołu
- pęczek kolendry
- sół, pieprz, zioła prowansalskie
Dynię odpestkować,obrać i pokroić w kostkę (1.5*1.5 cm). Papryki przekroić na pół i oczyścić. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Blachy wyłożyć papierem do pieczenia. Na tak przygotowane blachy wyłożyć dynię i papryki. Wstawić do piekarnika na 20-30 minut. Po tym czasie papryki od razu włożyć do woreczka foliowego i szczelnie zamknąć. Poczekać do lekkiego ostudzenia. Potem z papryki usunąć skórkę. Cebulę obrać, pokroić w piórka.
Ząbki czosnku pokroić w plasterki. Na oleju podsmażyć czosnej i cebulę, zdjąć na półmisek. Na tym samym tłuszczu podsmażyć kaszę, krótko 2-3 minuty, tak aby każde ziarnko obtoczyło się w oleju. Zalać 1 litrem buliony, trzymać na małym ogniu, mieszać i w razie potrzeby dolewać bulion. Gdy kasza będzie prawie miękka dodać po połowie porcji dyni, cebuli i papryki. Dusić do miękkości kaszy, mieszając co chwilkę. Dynia częściowo rozmaśli się i oblepi kaszę. Pod koniec połączyć razem resztę składników, doprawić. Przed podaniem sowicie posypać posiekaną kolendrą.
Smacznego.
Etykiety:
na ciepło,
na obiad,
uroczystości
piątek, 4 listopada 2011
sabat czyli....
spotkanie sąsiadek. Tak właśnie z uśmiechem, na takie spotkania mówi mój mąż. Mam bardzo fajne sąsiadki, z którymi czasem spotykamy się na pogaduszki. Każde kolejne spotkanie jest u innej, choć zawsze, każda coś na wspólny stół przyniesie.
Na piątkowe, jesienne przygotowałam moją zupę dyniową tak aby był jakiś wstęp, potem będzie leczo lub risotto z kaszą i dynią, a na później będzie ciasto dyniowe Gosi
Pikantne ciasto dyniowe:
Przepis podam oryginalny, a w nawiasie podam zmiany lub zamienniki, których dokonałam.
Ponieważ piekłam w większej blaszce podwoiłam ilość składników.
W misie miksera wyposażonego w noże tnące, włożyć dynię i mocno ją zmiksować. Teraz już po kolei do ciągle pracującego miksera przez górny otwór dodawać kolejno: cukier, masło, połowę sypkich składników, wszystkie jajka i drugą połówkę sypkich składników.
Ciasto połączyć z pestkami dyni, wyłożyć do wysmarowanej masłem formy.
Gruszki obrać, wyciąć gniazda, pokroić na kawałki i ułożyć na wierzchu ciasta.
Piec w temperaturze 180 stopniC przez 40-45 min.
Smacznego.
Na piątkowe, jesienne przygotowałam moją zupę dyniową tak aby był jakiś wstęp, potem będzie leczo lub risotto z kaszą i dynią, a na później będzie ciasto dyniowe Gosi
Pikantne ciasto dyniowe:
Przepis podam oryginalny, a w nawiasie podam zmiany lub zamienniki, których dokonałam.
Ponieważ piekłam w większej blaszce podwoiłam ilość składników.
- 270g mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka imbiru w proszku
- szczypta soli
- szczypta utartego kwiatu muszkatołowca (lub utartej gałki muszkatołowej)
- 150g masła w temp. pokojowej
- ok. 130g cukru trzcinowego
- 2 b. duże jaja lub 3 mniejsze w temp. pokojowej ( dałam 5 całych jaj)
- 250g puree dyniowego ( dałam surową dynię mocno zmiksowaną)
- ok. 1 szkl. wyłuskanych orzechów włoskich- posiekać( zabrakło i zamieniłam na pestki dyni)
- 2 duże gruszki obrane i pokrojone w plastry gr. ok. 1cm (u mnie 5 sporych gruszek)
W misie miksera wyposażonego w noże tnące, włożyć dynię i mocno ją zmiksować. Teraz już po kolei do ciągle pracującego miksera przez górny otwór dodawać kolejno: cukier, masło, połowę sypkich składników, wszystkie jajka i drugą połówkę sypkich składników.
Ciasto połączyć z pestkami dyni, wyłożyć do wysmarowanej masłem formy.
Gruszki obrać, wyciąć gniazda, pokroić na kawałki i ułożyć na wierzchu ciasta.
Piec w temperaturze 180 stopniC przez 40-45 min.
Smacznego.
Etykiety:
desery,
na ciepło,
na obiad,
uroczystości
czwartek, 3 listopada 2011
Była do wzięcia
10 pażdziernika w lawendowym domu był wpis faszerowana papryka, cubrzyca do wzięcia.
Napisałam i ....stało się. Huuuurrrraaaaaa.
Wczoraj listonosz zjawił się w moich drzwiach z przesyłką.
Mam ją. Pachnie wspaniale, ma śliczne listki.
Jeszcze nie wiem co z nią ugotuję, upiekę, co posypię. Na razie delektuję wzrok.
Przedstawiam wam ją:
Napisałam i ....stało się. Huuuurrrraaaaaa.
Wczoraj listonosz zjawił się w moich drzwiach z przesyłką.
Mam ją. Pachnie wspaniale, ma śliczne listki.
Jeszcze nie wiem co z nią ugotuję, upiekę, co posypię. Na razie delektuję wzrok.
Przedstawiam wam ją:
Makaron, szpinak i gorgonzola
Czyli coś na szybko. Można podać bez zapiekania, chociaż ja zapiekany makaron lubię chyba bardziej.
Potrzebujemy paczkę makaronu np.kokardki - ugotować i ostudzić. Świeże liście szpinaku ( udało mi się kupić 2 śliczne, duże pęczki na runku) umyć, przebrać i użyć tylko ładnych listków. W garnku zagotować wodę, do wrzątku wrzucić szpinak, blanszować 2-3 minuty, wyjąć.
W mniejszym garnku podgrzać 1 litr śmietany 30 - 36%, dodać zmiażdżone 3 ząbki czosnku, 1 łyżeczkę startej gałki muszkatołowej, trochę soli i białego pieprzu. Gorgonzolę ok. 100-150g pokroić w małą kostkę.
W naczyniu do zapiekania połączyć wszystkie składniki makaron, śmietanę, gorgonzolę i szpinak. Zapiec w piekarniku 180 stopni, czas 20-25 minut.
Potrzebujemy paczkę makaronu np.kokardki - ugotować i ostudzić. Świeże liście szpinaku ( udało mi się kupić 2 śliczne, duże pęczki na runku) umyć, przebrać i użyć tylko ładnych listków. W garnku zagotować wodę, do wrzątku wrzucić szpinak, blanszować 2-3 minuty, wyjąć.
W mniejszym garnku podgrzać 1 litr śmietany 30 - 36%, dodać zmiażdżone 3 ząbki czosnku, 1 łyżeczkę startej gałki muszkatołowej, trochę soli i białego pieprzu. Gorgonzolę ok. 100-150g pokroić w małą kostkę.
W naczyniu do zapiekania połączyć wszystkie składniki makaron, śmietanę, gorgonzolę i szpinak. Zapiec w piekarniku 180 stopni, czas 20-25 minut.
Smacznego
środa, 2 listopada 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)